Wpisz i kliknij enter

Tirzah i Romy

Przesunięcie granic.

Początek września przyniósł wyraźny wzrost liczby wydawnictw płytowych, pośród których znalazło się kilka płyt wyposażonych w całkiem przyjazną przystępność. Dwie z nich zestawiam razem, gdyż obie płyty należą do krótkich, błyskotliwych i autorskich. Obie dotykają kwestii miłości. Tekstowo są może i wsobne, ale dzięki temu duża część z nas będzie mogła w tych tekstach się odnaleźć. Podobnie jest z zawartością muzyczną, która niepozbawiona artystycznych ambicji może być miejscem dla szerszej grupy słuchaczy. Panie odpowiedzialne za płyty sprawiły, że granice muzyki popularnej znów się przesunęły. I to w dobrą stronę.

Brytyjkę Tirzah powinniśmy pamiętać przede wszystkim z jej debiutanckiej płyty „Devotion”. Druga „Colourgrade” już niespecjalnie mnie porwała, ale oto zjawiła się „trip9love​.​.​.​?​?​?” ze spójnym zestawem jedenastu piosenek. Warto zwrócić uwagę, że scementowana współpraca Tirzah i Mici Levi (producentka płyty) dała efekty w postaci rozcieńczonej melancholii. Ten specyficzny klimat dobrze leży wokalistce, która już otwierającym „F22” zaprasza do swojego świata, a tam czeka na nas posępny fortepian, perkusyjny podkład i śpiewem porozciągane wyrazy. Pierwszy kawałek idealnie zlewa się z następnym „Promises”, a obie piosenki zniewalają swoją niedoskonałością. W tej drugiej pojawia się nawet kontr-melodia, a śpiew zastępuje raczej słowo mówione. Produkcja płyty sprawia, że możemy poczuć domową atmosferę nawet kiedy pojawia się fuzz („2 D I C U V”).

Jednym z najbardziej energetycznych momentów jest „No Limit”. To dobry przykład, żeby przyjrzeć się pozornej bierności Tirzah. Jej teksty dotyczą miłości i pozostałych skomplikowanych relacji. W przywołanym „No Limit” natarczywie dopytuje o nasze granice, a w „Their love” opowiada o rozstaniu („Niektóre mosty płoną, nie wiedziałeś?”). W trakcie uważnego słuchania niech nie umknie wam świetny szkic „6 Phrazes” odstający od reszty albumu. Ładna aranżacja uwypukla charakterystyczny wokal i robi miejsce na finał, a ten przeszywa poruszająca gitara („Nightmare”). Słowa natomiast stanowią labirynt, co zresztą odnieść można do treści innych utworów również. W środku też jest bardzo mocny zestaw. W „Today” walczą pętle fortepianu i perkusji. „Stars” mogłoby uchodzić za r`n`b, gdyby nie gitarowe zawijasy. „He made” z kolei świetnie hipnotyzuje. Świat Tirzah choć bywa bolesny, to oferuje fascynujące zaburzenia.

Z kolei u Romy świat wygląda bardziej kolorowo, co zasługą okładki może być, ale również neonowej muzyki. Nim skrystalizował się album „Mid Air” były wypuszczane w świat single testujące publikę na przyjęcie ostatniej członkini The xx w wersji solo. Ona w zespole odpowiadała za elektroniczną stronę i potężny ładunek emocjonalny. Na swoim krążku inwestuje w muzykę taneczną – można mówić nawet o liście miłosnym do niej – która przesiąkała jej czas dorastania, a jednocześnie silnie podkreśla związek ze społecznością LGBT, która ma w klubowej muzyce swoją przestrzeń do wyrażania siebie. Z czego sama Romy korzysta pisząc tekst o miłości do kobiety („Loveher”). Cała kruchość, niepewność i łagodny głos tworzą z parkietu coś na kształt świątyni, w budowaniu której udział miał również Fred again.. będący współproducentem i współautorem kilku utworów.

Choćby eterycznego i migotliwego „Weightless”. Romy poruszając się z delikatnością nie ma zamiaru krzyczeć. Woli za to albo wprowadzać na scenę intrygujące gierki słowno-muzyczne („The Sea”) albo spróbować nas oszołomić („Did I”). Mimo, że korzysta z patentów znanych, to w jej rękach nabierają świeżości. „Strong” jest przedstawicielem pulsującej rytmiki połączonej z gracją wokalu. Wyszedł z tego hit i to dobre miejsce, żeby wskazać jeszcze, że do płyty dołożył swoją pracę również Stuart Price. I jeśli chodzi o jego wkład w „Mid Air” to wyróżniłbym znakomity „Twice”, gdzie zmysły tworzą wciągający wir. Sama muzyka ciągle pozostaje w trybie minimalnym. Romy natomiast na koniec ma jeszcze asa w rękawie. Tuż przed nim mamy intro rozciągnięte do odrębnego utworu („Mid Air”), za którego produkcję odpowiadał m.in. Brian Eno, a gdzie skorzystano z głosu Beverly Glenn-Copeland. Potem już płynie radość w stanie płynnym. „Enjoy Your Life” ujmuje szczerością i elegancją (współproducentem jest Jamie xx). Takiej erupcji szczęścia nie tamuje ostatni „She`s on My Mind” pieczętując tę przemyślaną płytę, z której bije duża szczerość.

Tirzah – trip9love​.​.​.​?​?​? | Domino 2023
Romy – Mid Air | Young 2023


Bandcamp 1: https://tirzah.bandcamp.com/album/trip9love
Bandcamp 2: https://romyromyromy.bandcamp.com/album/mid-air
FB Tirzah: https://www.facebook.com/Tirzah
FB Romy: https://www.facebook.com/romyromyromyofficial
FB Young: https://www.facebook.com/youngyoung
FB Domino: https://www.facebook.com/DominoRecordCo


 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy