Smakołyk na gorzką rzeczywistość.
W poprzednim roku aż dwukrotnie pisałem na łamach NM o nowych nagraniach Carlosa Niño, mam na myśli album „Extra Presence” oraz nagrany wspólnie z Photay’em „An Offering” / „More Offerings”. Oba raczej średnio(wcale) zauważone w polskich mediach muzycznych. To temat rzeka i nie na tę okazję, poza tym, chyba lepiej zająć się „konsumpcją” kolejnej płyty niż rozwodzić się nad kondycją i możliwościami dla osób piszących o muzyce na krajowym rynku.
Ostatnio wyczytałem, że niemal od kilku lat kalifornijski producent, perkusista i multiinstrumentalista spotyka się z sytuacją, kiedy po koncercie podchodzą do niego osoby zadając fundamentalne pytanie: „Czy jesteś szamanem?” albo stwierdzenie: „Słyszę w twojej muzyce rodzaj jakiegoś lekarstwa, czy mogę przyjść na twoją następną ceremonię?”. Choć Niño deklaruje otwarcie, że nie opowiada się za żadnymi religijnymi lub tradycyjnymi zasadami czy doktrynami, ani też ich nie odrzuca. I jak to sam tłumaczy: „Po prostu prezentuję coś, co ma mnóstwo energii i ma być otwarciem dla tych z nas, którzy meandrują, tworzą muzykę i dla tych, którzy spotykają się z nami”.
Niño, podobnie jak Alabaster DePlume, często otacza się różnymi instrumentalistami czy wokalistami/wokalistkami. Na jego najnowszym „(I’m just) Chillin’, on Fire” aż gęsto od zaproszonych gości. Jest gitarzysta Nate Mercereau, saksofonista Kamasi Washington, południowoafrykański wokalista i gitarzysta Sibusile Xaba (jeden z bohaterów cyklu „Eksperymentalne oblicze RPA”), ojciec chrzestny new age’u Laraaji, André 3000, świetny perkusista Deantoni Parks, pianista Jamael Dean, Surya Botofasina, Aaron Shaw, Photay, V.C.R, Josh Johnson, Jamire Williams, Woo i nie tylko.
Dostajemy ponad 90 minut nowej muzyki i to skręcającej wyraźnie – jak chyba nigdy wcześniej – w stronę jazzowej tradycji, choć wyrastającej z korzeni undergroundowego jazzu z lat 70. i oczywiście spiritual jazzu (słuszne skojarzenia z Brother Ah, Ensemble Al-Salaam i Mtume Umoja Ensemble). Przywoływane są tu dokonania Phaorah Sandersa („Live at the East”) albo spuścizna sygnowana znakiem takich wytwórni jak Strata, Impulse!, Strata-East i Tribe.
I pomimo tych wszystkich wielkich emblematów, Niño, jest daleki od kalkowania, świecenia wątłym reflektorem czy bałwochwalczego klękania przed pomnikowymi postaciami, albumami etc. Są za to brzmienia syntezatorów, współczesna produkcja, nie brakuje elektroniki (wsłuchajcie się np. w „Maha Rose North 102021, Breathwork”), szamańska aura Niño i niezwykła wielość form, brzmień układających się w spójną choć osobną konstelację.
–„Kreatywność jest dla mnie wyrazem stanu istoty i jej stanów istnienia”. To naprawdę odzwierciedlanie lub relacjonowanie tego, jak się czujemy. Do głębszego „dlaczego” dochodzę w tym wszystkim, dzięki temu, co kryje się w tym uczuciu i nie jest to niezbadane terytorium (…)” – Carlos Niño.
Jestem przekonany, że pochłonie was – tak jak mnie – kompozycja „Flutestargate” będąca przepiękną wizytówką aranży Niño, tak plastycznych jak sama idea dotycząca ich powstawania – bez reżimu, sztywnych wytycznych i przerośniętych pomysłów. Na etapie samych wokali Carlos wymyślił sobie, że wysyłając ten materiał do zaproszonych wokalistów podkreślił im swoje przesłanie w następujący sposób: „włącz mikrofon, a jak przesłuchasz cały album, to nagraj wszystko, co poczujesz w dowolnym momencie”.
Harmonijna całość „(I’m just) Chillin’, on Fire” sprawia wrażenie, jakbyśmy obcowali z kompozycjami zarejestrowanymi w jednej przestrzeni, a wcale tak nie jest, ponieważ są tu nagrania uchwycone na żywo oraz w warunkach studyjnych w takich miejscach jak Wenecja, Leimert Park i Woodstock.
Muzyka Carlosa Niño & Friends nie sprawdzić się u tych osób, którzy lubią być obracani przez kołowrotek codzienności. Ten kto zwolni i pozwoli wybrzmieć „(I’m just) Chillin’, on Fire” otrzyma nie lada nagrodę w postaci niecodziennie spędzonych 90 minut, poza chaosem informacyjnym wdzierającym się przez każdy możliwy zakamarek naszego życia. Proponuję popatrzeć w niebo – tak, jest coś takiego, wsłuchać się w wiatr, który też potrafi koić. Natura wyszeptuje – a niekiedy wręcz „wykrzykuje” – o wiele bardziej przyjazne komunikaty, choć coraz mniej dostrzegane. Slow down and become more sensitive.
International Anthem | wrzesień 2023
Strona International Anthem »
Profil na Facebooku »