Wpisz i kliknij enter

Shay Hazan – Wusul وصول

Celebrując życie.

Nie ukrywam, że pozostał we mnie ogromny niedosyt z powodu niezrealizowanego koncertu Shay Hazana – izraelskiego kompozytora, producenta, basisty i lidera zespołu – na Festiwalu Jazz Jantar w Gdańsku w październiku 2023 roku, ale jak wiadomo, powodem do odwołania jego pierwszego i jedynego występu w Polsce był dopiero co rozpętany konflikt militarny na linii Izrael-Palestyna. Wiem, że izraelscy muzycy są cali, bezpieczni i w miarę możliwości jakoś sobie radzą będąc tuż obok tej wojennej rzeczywistości.

Shay Hazan
Shay Hazan, fot. Ori Taub

Muzyka w życiu Hazana pojawiła się już dawno temu wraz z nauką gry na basie elektrycznym w szkole średniej, co zaowocowało graniem rocka i ostatecznie jazzu w miejscowym konserwatorium w Tel Awiwie. W tamtym okresie słuchał dużo muzyki Charlesa Mingusa, Sun Ra, Art Ensemble of Chicago i Alberta Aylera.

Postać Hazana poznałem przy okazji jego udziału w składzie z okolic swobodnej improwizacji jako Bones Trio, pisząc zresztą na Nowej Muzyce o ich debiutanckim albumie „Bones” (2016). Dziś trio już nie istnieje, a Hazan jest znacznie dalej w swoich poszukiwaniach muzycznych. To bardzo wszechstronny muzyk, którego można spotkać zarówno w zespołach o czysto popowych konotacjach (Eliad), jak i w projektach szeroko związanych z muzyką improwizowaną, jazzową/free jazzową, hip-hopową (Lucille Crew), R&B czy afrykańską. Występowała z różnymi składami na najbardziej prestiżowych scenach festiwalowych w Europie (m.in. z saksofonistą Michaëlem Attiasem), a jego płyty są dostępne w katalogach takich wytwórni jak Jazzman Records, Chant Records czy ostatnio brytyjskiej Batov Records. Udziela się też w zespole Sandman Project, a także prowadzi jazzową grupę Shay Hazan Quintet, z którą wydał album „Nuff Headlines” w 2021 roku.

W pewnym momencie Hazan zakochał się w tradycyjnej muzyce marokańskiej Gnawa, a dokładnie kiedy zobaczył na żywo kontrabasistę William Parkera grającego na guimbri – lutni basowej pokrytej skórą wielbłąda i używanej przez lud Gnawa. Shaya urzekła „prostota instrumentu”; trzy struny, a gra się na dwóch, ale trzeba wykazać się dużą kreatywnością w zderzeniu z ograniczeniami tego instrumentu, lecz najważniejsze jest brzmienie i rytm. W rzeczywistości lutnia guimbri częściowo jest postrzegana również jako instrument perkusyjny. Hazan sam nauczył się grać na guimbri studiując nagrania mistrzów muzyki Gnawa, w szczególności Maâllema Mahmouda Guinia i jego płytę „The Trance of Seven Colours” nagraną z Pharoah Sandersem.

I nastała pandemia, a Hazan jako sprawny już producent zaczął podczas pierwszego lockdownu sam nagrywać różne partie instrumentów (klawisze, guimbri), a następnie wysyłał je mailowo swoim muzykom, czego efektem jest materiał na pierwszą solową płytę „Reclusive Rituals” opublikowaną w grudniu 2021 roku. – „Nagrałem ten album, aby zaspokoić wewnętrzną potrzebę prostych rytmów i poszukiwania innego, nowego brzmienia, które czerpie inspirację ze starożytnych miejsc o wielkiej tradycji, ale jednocześnie koresponduje ze światem i okresem, w którym żyję i sposobem, w jaki żyję. Wyrażam siebie” – wspominał Shay.

I właśnie dostajemy drugi solowy krążek Hazana zatytułowany „Wusul” (po arabsku „przybycie”) upamiętniający oczekiwanie narodzin pierworodnego dziecka Shaya, które miało przyjść na świat mniej więcej w tym samym czasie co nowy album. Lider gra tu oczywiście na guimbri, ale też instrumentach perkusyjnych, gitarze i syntezatorach. Oprócz niego sami świetni muzycy, z którymi miał właśnie też wystąpić w Gdańsku, a wśród nich Tal Abraham (trąbka), Eyal Netzer (saksofon tenorowy), Shahar Haziza (perkusja), Nir Tom Sabag (perkusja, instrumenty perkusyjne), Roy Zuzovsky (trąbka), Nitai Hershkovits (instrumenty klawiszowe), Ziv Taubenfeld (klarnet basowy) czy Orr Marciano (wokal).

Niesamowicie dużo się dzieje na „Wusul” nie tylko od czysto muzycznej strony, ale również w kontekście wielu zawoalowanych warstw utkanych w trakcie powstawania nowych nagrań. Ciągła transformacja wydaje się być naturalnym składnikiem twórczości Hazana. Dobrze pokazuje to już pierwsza kompozycja „Dew” z hipnotyczną motoryką rytmu wygrywanego na guimbri, jazzowo-orientalną trąbką i saksofonem czy powłóczystą elektroniką.

„Oladipo” z kolei oparty na afrobeatowym transie został poświęcony zmarłemu Tony’emu Allenowi, zaś pierwsze chwile w „A Bite Of Sand” idealnie wskrzeszają pamięć o kultowym już wydawnictwie sygnowanym przez Marvina Pontiaca. Znakomite nagranie, w którym Hazan pokazuje, że gitara elektryczna w jego dłoniach dotyka desert bluesa i anatolijskich skal w dubowym zanurzeniu. Elektroniczny „Sunflowers” z wybitnymi nu jazzowo-progresywnymi partiami klawiszy Nitaia Hershkovitsa leci w okolice Mulatu Astatke czy Herbie’ego Hancocka.

„A Walk In Dir El-Assad” zabiera nas ponownie gdzieś na pustynię, a ściślej mówiąc do małej arabskiej wioski El-Assad, gdzie nocą powietrze wypełnia muzyka dobiegająca z licznych wesel. Świetne linie dęciaków zaserwowali Eyal Netzer (saksofon tenorowy) i Roy Zuzovsky (trąbka). Minimalistyczny, nieco psychodeliczny „Yarabi” na gitarę, guimbri i saksofon tenorowy, ma coś z malijskiego ducha Aliego „Farka” Touré. Aż czuć tu pustynne powietrze, które nieoczekiwanie przelatuje do Tokio w znakomitym nagraniu „Shimo Kitazawa”. Tytuł ewidentnie nawiązuje do modnej dzielnicy kulturalnej stolicy Japonii, choć nie tylko nazwą ten fragment ciągnie w stronę Azji, ale czuć tą future atmosferę brzmieniowych eksperymentów Yasuakiego Shimizu, Toshinoriego Kondō, DJ Krusha.

W „Yooltz” wyśmienicie dopełnia anturaż głos Orr Marciano, a sama kompozycja jest pełnym miłości hołdem dla saksofonisty tenorowego Eyala Netzera, który gra tu – i nie tylko – uduchowione solo. Grząsko i nisko brzmiący trans w „Vibe Jadid” napędzany dźwiękiem krakebów, plemiennym guimbri, dęciakami, hip-hopową stopą i syntezatorami wysyła nas na jakąś swoistą planetę.

Odrealniony spacer kontynuujemy przy „Street Souls”, ale już bliżej ziemi. Hazan w tym numerze chciał oddać atmosferę inspirowaną postaciami, które często zamieszkują ulice wokół jego studia i od czasu do czasu dzielą się z nim wnikliwymi komentarzami. Chodzi tu o narkomanów i prostytutki jako pewien symbol cienkiej granicy między uprzywilejowaną egzystencją Hazana a ich egzystencją. Tę napiętą atmosferę ulicy oddaje również wysmakowany „Riff Raff” oraz jednocześnie nawiązujący do ruchów społecznych i demonstracji. Świętna, gęsta perkusja Shahara Haziza nadająca na wspólnych falach z tym, co pokazuje na swoich płytach Farhot, ożywczo łączy się z tradycyjnym guimbri i syntezatorową elektroniką.

Trzymam mocne kciuki, żeby album „Wusul لوصو” odbił się szerokim echem na świecie, ale też w Polsce. Jeśli nie, to oznaczałby, że jesteśmy głusi. Splata się na nim niesłychanie wiele wątków, tradycji, brzmień czy m.in. wpływów bliskowschodnich i afrykańskich. Shay Hazan ze swoimi świetnymi muzykami stworzył wielobarwny introspekcyjny świat, w którym wszystko tętni, pulsuje, rozkwita i oddycha energią jaką nieczęsto można spotkać. Udało się przechytrzyć rozmaite ograniczenia, zagłuszyć transmisję banału nakierowaną na miałkie emocje. Hazan wręcz zagarnął garściami wszechświat.

Batov Records | marzec 2024


Strona Shay Hazan: www.shayhazanmusic.com

FB: www.facebook.com/Shayhazanmusic

Strona Batov Records: www.batovrecords.com

FB: www.facebook.com/batovrecords

 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Sławek
Sławek
9 dni temu

Bardzo dobra płyta. We mnie dalej gra ” Rituals” i nie może wylecieć. Dzięki za recenzję, bo naprowadziła mnie ona na ogólnie pojętą szeroką izraelską scenę jazz-fusion.

Piotr
Piotr
1 miesiąc temu

Dobre to, nawet bardzo.

Polecamy