Wpisz i kliknij enter

Wojciech Golczewski – The Priests Of Hiroshima

Ścieżka dźwiękowa dla ery atomowej.

Nieustannie śledzę dokonania naszego zdolnego elektronika Wojciecha Golczewskiego. Dość regularnie wydaje swoje płyty. Używa swojego talentu na potrzeby własne i filmów, do których muzykę również komponuje. Jego siłą są właśnie kompozycje. Lubię jego poukładanie, dość czytelne struktury, za którymi zawsze stoi jakaś koncepcja lub też szerszy zamysł. Nie czekam na nowe płyty Polaka nadmiernie rozgorączkowany, ale pewna niecierpliwość daje się we znaki. W każdym razie doczekałem się, gdyż oto objawił się nam krążek zatytułowany „The Priests Of Hiroshima’.

Zarówno tytuł jak i okładka są wystarczająco sugestywne, żeby domyślić się co Golczewskiemu chodziło po głowie. Jego trzeci album po raz kolejny zabiera nas w sferę kosmiczną (stylistyka) i dotyka sfery naukowej. Tym razem konkretnie chodzi o ścieżkę dźwiękową dla ery atomowej. Określenie „era atomu” powstała po zrzuceniu bomby atomowej na Hiroszimę i Nagasaki w 1945 r. Stąd też przywołane w tytule płyty japońskie miasto. Pomimo lekcji historii świat nie pozbył się całkowicie broni jądrowej i o tym również przypomina ta płyta.

Wojciech Golczewski sięgnął po sprawdzoną estetykę synthwave. Wrócił również do lat 70. i 80. XX wieku, czyli do okresu rozkwitu instrumentalnej elektroniki. O zawieszonej groźbie nad człowiekiem świadczy już otwierający „Metus”, w którym słychać upływający czas. Groźniejsze tony, ale nie głębokie, wychwycić można w utworze „Ira”. Tuż przed nim znajduje się „Silentium”, zawierający w sobie kosmiczne plamy dźwięku. Uwagę zwraca również dynamiczny, pełen retro-odniesień, błyszczącej elektroniki oraz stojący w sprzeczności ze swoim tytułem utwór „Fatum”.

Z kolei „Infernus” to już elektronika zmierzająca w stronę pożogi. Udramatyzowany utwór, przypomina o tym, że układem utworów na płycie nie rządzi przypadek. O czym świadczy następny w kolejności kawałek „Ruina”. Wojciech Golczewski zna zasady dramatu i potrafi zbudować napięcie oraz poszerzyć doznania dźwiękowe na końcu płyty. Sam koniec („Odium”), który odstaje swoją posępnością od reszty, wydaje mi się znaczący i stanowi, moim zdaniem, przypomnienie i jednocześnie przestrogę dla tych, którzy z radością witają wybuch jądrowy.

Data Airlines | 2019
Bandcamp
FB
FB Data Airlines







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy