Nietoperze jako podstawa twórcza.
Oto lista gości, którzy wzięli udział w nagraniu albumu zatytułowanego „Ultrasonic”: Eluvium, Christina Vantzou, Sarah Davachi, Ben Lukas Boysen, Machinefabriek, Mary Lattimore, Felicia Atkinson, Noveller, Chihei Hatakeyama, John Also Bennett, Kelly Moran, Taylor Deupree, Jefre Cantu-Ledesma, Julien Marchal oraz Player Piano. Pomysłodawcą całego przedsięwzięcia jest Stuart Hyatt, którego fascynacja przyrodą przekłada się na jego prace w sferze muzyki. Przekłada w sposób zasadniczy, gdyż jego najnowsza praca wykorzystuje echolokacje nietoperzy jako materiał źródłowy. Resztę w postaci elektroakustycznej materii wnieśli niebanalni goście.
Hyatt z pomocą National Geographic zwraca uwagę na sytuację zagrożonych ekosystemów i wymyśla jak wpleść naturę w sferę brzmień elektronicznych. Stąd powyższa lista gości obejmuje muzyków ambientowych i eksperymentalnych. „Ultrasonic” dostarcza zatrzęsienie wrażliwych osobowości, które znane są z wypracowanego i własnego stylu muzycznego. Trudno jest, jedynie czytając spis gości oraz utworów, uwierzyć, że z takiej układanki może powstać album o spójnym charakterze i wyrównanej intensywności.
Tym bardziej należy go posłuchać, gdyż już od pierwszego utworu „Dusk Tempi” słyszymy wyjątkowej urody synchronizację natury i elektroniki. Odzwierciedla to naszą skomplikowaną relację ze światem przyrody. Sądzę, że w czasie epidemii Covid-19 wybranie sobie właśnie nietoperzy jako podstawy twórczej, nie jest przypadkowe.
Przy pierwszym słuchaniu uwagę przykuwają różnice w utworach. Taylor Deupree w „Echo Affinity” ustawia fortepian na tle nocnej przyrody. Podobnie czyni Mary Lattimore w „Silver Secrets” tylko ona wykorzystuje harfę i śpiew ptaków. Przesunięcie akcentów w stronę większego ilości elektroniki występuje za to w zaszumianym „Marion” z udziałem Sarah Davachi. Eksperymentalny charakter z przewagą tworzyw sztucznych zrobiony został przez Felicię Atkinson w „Night vision, it touched my neck”.
Poezja pojawia się na końcu za sprawą wierszu Juliena Marchala opiewającego nietoperze właśnie. Ich magiczny i nieodgadniony charakter. Jako zwolennik ciemniejszej strony natury chciałbym podkreślić utwory, które tę stronę reprezentują. Z całą pewnością koniecznie należy posłuchać głębszych tonów serwowanych przez Machinefabriek w ” Kelelawar”. Szeroką paletę barw rozkłada również Noveller w „A Place Both Wonderful and Strange”. Ponury, dronowy monument ustawiła za to Christina Vantzou w „Music for a room with vaulted ceiling”. Nie da się ani pominąć, ani zapomnieć dzieła Kelly Moran „Sodalis”. W ten właśnie sposób Stuart Hyatt udowodnił, że warto łączyć wartości artystyczne i społeczne, bo z tego powstaje dobro.