Kolejna propozycja nowojorskiego labelu 12k
Pjusk to norweski projekt Josteina Dahla Gjelsvika i Rune’a Andre Sagevika, który od 2004 roku na scenie elektronicznej przyodziewał rozmaite maski. Nowy album zatytułowany „Salt Og Vind” został nagrany pod szyldem Pjusk, ale już nie jako duet a solowy projekt Josteina Dahla Gjelsvika. Drugi z panów (Rune) wspomógł swojego dotychczasowego partnera wyłącznie przy jednym utworze „Jeg fryser litt”.
Tytuł albumu znaczy „Sól i wiatr”. To prosta, ale zarazem poetycka miniatura tego jaki aspekt natury jest prezentowany w najnowszym materiale Norwega. Pewnego rodzaju surowość, chłód i dojmujący spokój to brzmieniowa soczewka tego z czym mamy do czynienia w zetknięciu ze skandynawskim światem.
Słuchając „Salt og vind” przychodzą na myśl dwa słowa klucze: „minimalizm” i „przestrzeń”. Stanowią one bazę dla całego spektrum ultradelikatnych efektów dźwiękowych, szumów, trzasków, szelestów, nieregularnych loopów perkusyjnych, czy sampli (fragmenty wokaliz i oddechu Olgi Wojciechowskiej w kawałku „Ordene som blåste bort”). Artystka w świecie ambientu jest dość znana, o jej „Infinite Distances” można chociażby poczytać na łamach naszego serwisu w zestawienia Ani Pietrzak Warto posłuchać.
Na „Salt og vind” są momenty w których płynie miękki, powtarzalny rytmiczny puls. Ma to w sobie coś z delikatnej mantry, głębokiej relaksacji. Całość ma charakter bardzo czysty, lekki, przejrzysty, pozbawiony brudnych gęstwin, co pozwala zaliczać najnowszy album Pjuska także do współczesnej, eksperymentalnej muzyki poważnej. Dlatego tak spójnie ta muzyka rezonuje z norweską przyrodą.
Lodowaty ambient pana Gjelsvika na „Salt og vind” stawia na prawa i reguły znane przede wszystkim nieprzewidywalnej norweskiej naturze. To muzyka dla której rytm wcale nie jest niezbędny by płynąć, a jego efemeryczne pojawianie się jeszcze bardziej ją uwalnia, odrywa od ziemi.
Pjusk
28.01.2022 | 12k
