Cudownie wypaczony obraz.
Skłamałbym, gdybym napisał, że płyt Róisín Murphy słuchałem z uwagi na teksty, ale na „Hit Parade” są takie momenty, w których warstwa tekstowa trafia w mój czuły punkt. Czasami jest to trzeźwy osąd, a czasami prostota środków wyrazu nie pozwala ukryć wzruszenia. Takie przebicie się słów przez wyjątkową warstwę muzyczną, która należy do najlepszych w karierze Murphy, jest rzeczą zaskakującą. Tym bardziej sprawę komplikują internetowe komentarze artystki odnośnie środków blokujących dojrzewanie płciowe, co wywołało oburzenie pośród jej fanów ze środowiska LGBTQ+.
Niemałe to środowisko, bo przecież wokalistka przez lata mocno wrosła w klubową scenę, w której swoją różnorodność i akceptację znajdują właśnie osoby nieheteronormatywne. Z tegorocznych płyt można przywołać przykład Romy. Sprawa komentarzy przyćmiła premierę płyty, a odbiorcom przysporzyła kłopotów. Również z powodu tekstów idących w stronę osobistej wrażliwości, która stoi w sprzeczności z komentarzami mogącymi dotknąć innych do żywego. Zakładam, że gdybym zgłosił postulat spalenia mediów społecznościowych byłbym odebrany jako wuj chcący sprawę zamieść pod dywan. Tymczasem po raz kolejny, aż prosi się o rozgraniczenie „twórcy od tworzywa” i przypomnienie, że nasi ulubieńcy nie są z definicji ludźmi dobrymi. Czasami zwyczajnie popełniają głupie błędy.
Nie rozstrzygając sprawy wypada dodać, że sama zainteresowana wystosowała klasyczne nie-przeprosiny w sieci. Zmieszanie potęguje zestawienie całej sytuacji z szalenie emocjonalnym utworem „Hurtz So Bad”. Utwór rozpoczyna seria pytań: „Did I ever disappoint you? / Did I get it wrong?” i, jak pokazuje dalsza część utworu, pytania kierowane są do osoby obdarowywanej uczuciami, to w kontekście powyższego zmienić się może percepcja. Bez zmian powinien pozostać czysty zachwyt nad tą giętką strukturą melodyczną. Utwór został wycyzelowany i wyposażony w urokliwe dodatki, z których osobiście wyróżniam wijącą się gitarę, a także podkreślam aktywację dramatyzmu w końcówce.
Skoro już o muzyce szerzej pisać zacząłem, to warto wskazać, że Murphy do współpracy wzięła DJ Koze`a, który wzbogacił jej pomysły swoją nieprzewidywalnością. Na pewno dorzucił coś ze swej melancholii i delikatnych syntezatorów (elegancko rozciągnięty „You Knew”). Zapewne większym symbolem współpracy obojga jest „CooCool”. Bo tu dostajemy cudownie wypaczony muzyczny obraz. Rzeczywistość ulega deformacji, a Róisín uwodzi i koi nas swoimi talentami wokalnymi. A czy my tam przypadkiem w tle czyszczenia zębów nie słyszymy?
Wracając do tekstów to album podporządkowany jest tematom straty, miłości i losu. Ten ostatni wybrzmiewa w formie wykładu filozoficznego w postaci piosenki „Free Will”. Szalikowcy Friedricha Nietzsche muszą pamiętać, że to jednak muzyka popularna, a ta rządzi się swoimi sprawami, aczkolwiek potraktowanie tego zagadnienia względem relacji miłosnych nie zdarza się często w otoczeniu radosnych chórków i migoczącej melodii. Nic więc dziwnego, że album wieńczy utwór o wszystko mówiącym tytule „Eureka”.
Centralnym punktem jest utwór „Fader”. Wspaniała ze wszech miar piosenka, która przeradza się w euforyczny hymn. Co i rusz wybucha pięknymi kulminacjami zasadzonymi na duszy (mowa o nastroju) lat 70. Pominąć nie można emocjonalnego rdzenia utworu, czyli refrenu, który możemy rozpatrywać w kategorii związku międzyludzkiego lub w kontekście artysta – publiczność. Tak czy siak jest w tym miłość do muzyki, a to mnie wzrusza. Niekonwencjonalne podejście do muzyki tanecznej i bezsprzeczny talent samej Murphy jak i DJ Koze`a powodują, że rozczarowująca postawa artystki delikatnie, ale jednak, rzutuje na absolutną radość, która płynie z tego krążka.
Ninja Tune | 2023
Bandcamp: https://roisinmurphy.bandcamp.com/album/hit-parade
FB: https://www.facebook.com/roisinmurphy
FB Ninja Tune: https://www.facebook.com/ninjatuneofficial
Głupie to czasy, gdy czyjaś opinia na temat jest ważniejsza niż twórczość, jeszcze mniej fajne media sprzyjające spłaszczaniu i skracaniu bardzo trudnych i zniuansowanych zjawisk. Mało kto dotarł do informacji, że w swojej wypowiedzi potrzebę „ochronienia dzieci” Roisin Murphy skontrowala z zacierającymi już ręce koncernami farmaceutycznymi…. Podpisanie prawa do takiej opinii hasłem „nasi ulubieńcy nie są dobrymi ludźmi” brzmi naprawdę kuriozalnie.
„rozczarowująca postawa artystki”? Ona sprzeciwiła się kontrowersyjnej metodzie tranzycji poprzez farmakologiczne środki zatrzymujące naturalny proces dojrzewania u dzieci…