Wpisz i kliknij enter

Podsumowanie 2023 – Krzysiek Stęplowski

Oto dyszka moich ulubionych płyt AD 2023 + kilkanaście dodatkowych rekomendacji. A na samym końcu tekstu – playlista.

Nabihah Iqbal – Dreamer

W marcu 2020 Nabihah Iqbal poinformowała, że skradziono jej komputer zawierający materiał na drugą płytę. Pracę trzeba było zaczynać niemal od początku, album ukazał się więc dopiero w 2023.

Nie wiem jak duży wpływ na kształt tych utworów miały wspomniane perturbacje, ale efekt jest rewelacyjny. Pochodząca z Pakistanu artystka nagrała piękny, pełen melancholii album, brzmieniowo bardzo mocno odnoszący się do shoegaze i popu przełomu 80/90. Warto było poczekać – „Dreamer” to moja płyta roku 2023.

Sofia Kourtesis – „Madres”

Kolejny krążek z Ninja Tune. Po serii rewelacyjnie przyjmowanych Epek nareszcie doczekaliśmy się pełnowymiarowego debiutu Kourtesis. „Madres” zdecydowanie potwierdza talent artystki i jej producencki kunszt. Całość dedykowana jest matce Sofii oraz…neurochirurgowi Peterowi Vajkoczy.

Historia jest ciekawa i inspirująca: chcąc za wszelką cenę pomóc zmagającej się z nowotworem mamie Kourtesis opublikowała na Instagramie błaganie o możliwość kontaktu ze wspomnianym neurochirurgiem. Szanse na to, że apel się powiedzie były nikłe, a jednak udało się. Vajkoczy wykonał udany zabieg, a jego nazwisko stało się tytułem jednego z utworów na płycie. Bardzo dobrej płycie.

Anthony Naples – „Orbs”

Piąta płyta pochodzącego z NYC producenta to popis klasycznego downtempo. Jeśli tęsknicie za drugą połową lat 90 i wykonawcami typu The Irresistible Force – sięgnijcie po „orbs”. Tu nawet tytuł – chcąc nie chcąc – kojarzy się z innymi klasykami: echa tych bardziej przystępnych płyt The Orb również tu słychać. Przeczytajcie recenzję Pawła Gzyla

Lusine – Long Light

„Long Light” wydaje się bardzo naturalną kontynuacją wydanego w 2017 „Sensorimotor”. Obecny na scenie od 25 lat Jeff McIlwain (pierwszy raz wspomnieliśmy o nim już w 2004) na poprzednim krążku zaserwował nam połączenie elektronicznych piosenek, które mocno romansowały z eksperymentem. Na „Long Light” dominuje zdecydowanie lżejszy nastrój. To zestaw 11 fantastycznie wyprodukowanych utworów z idealnie zapowiadającym całość „Come and Go”. Dla mnie to chyba najlepszy płytowy opener roku 2023.

Eddie Chacon – „Sundown”

Wydana w 2020 płyta „Pleasure, Joy and Happiness” była przyjmowana niemal jako sensacja. Oto powracający na poważną scenę Eddie Chacon (rocznik 1963, pamiętacie ten numer?) połączył siły z Johnem Carollem Kirby, efektem czego była ociekająca stylem kolekcja fantastycznych utworów z pogranicza egzotycznego jazzu, r’n’b i analogowych eksperymentów.

„Sundown” wytrzymuje presję oczekiwań – artyści nadal trzymają genialny poziom, słucha się tych 34 minut jak jakiegoś odkrytego niedawno diamentu sprzed lat. Wielkie ukłony dla Kirbiego, który w 2023 wydał również swój solowy krążek – „Blowout”

Metro Riders – „Lost in Reality”

Gdybyśmy znaleźli gdzieś wysłużoną kasetę z nagraną ścieżką dźwiękową starego thrillera, brzmiałaby zapewne dokładnie jak „Lost in Reality”. Henrik Stelzer robi wszystko, aby uzyskać bardzo konkretny efekt – emocjonalny i brzmieniowy. W wywiadach bardzo jasno przyznaje się do inspiracji kinem gatunkowym z lat 80, nie tylko klasy A. Uwielbia dorobek Johna Carpentera czy Bruno Mattei i te nazwiska były pewnie kluczowe podczas prac nad „Lost in Reality”. Muzyka bardzo gatunkowa.

VC-118A – „Waves of Change”

Nie spodziewałem się, że ten album będzie tak uzależniający. Pochodzący z Danii Samuel van Dijk na swoim piątym krążku stworzył misterną konstrukcję łączącą ambient, dub i downtempo. Z wielką łatwością sięga po dorobek klasyków sprzed lat, dokłada do tego osobiste poszukiwania na gruncie futurystycznego sound designu. Całość jest niezwykle spójna, konsekwentna i – mimo mocno abstrakcyjnego charakteru – porywająca. Elektroniczny majstersztyk.

Chemical Brothers – „For That Beautiful Feeling”

Pierwsze fragmenty i single nie napawały może super optymizmem, ale weterani big beatu ostatecznie nie zawiedli. To oczywiście nie są już czasy, w których Chemical Brothers mogliby wytyczać jakieś świeże ścieżki dla tanecznej elektroniki, ale nikt chyba tego po nich nie oczekuje. Grunt, że „For That Beautiful Feeling” to zestaw chyba nawet lepszy niż dwie ostatnie płyty duetu. Znajdziemy tu fragmenty, które spokojnie zmieściłyby się na klasycznych krążkach sprzed 25 lat (choćby „Goodbye”, „The Weight”).

Depeche Mode – „Memento Mori”

Wrzucam w osobiste podsumowanie roczne, bo ten album był jednym z większych pozytywnych zaskoczeń AD 2023. Jest to jednak zagadka, kiedy po kilku zdecydowanie średnich krążkach zespół nagrywa nagle najlepszy materiał od lat. A wszystko już po przedwczesnej śmierci Andego Fletchera oraz w atmosferze wątpliwości co do dalszego funkcjonowania zespołu (Davida Gahana trzeba było namawiać do tych nagrań). Być może kluczem okazał się fakt, że Martin Gore zdecydował się podzielić obowiązkami kompozytora? W efekcie połowa tej płyty to piosenki, do których wracać się będzie jeszcze bardzo długo. Poczytaj naszą recenzję

M.Sage, Zander Raymond – „It is, Isn’t it”

Przepiękna, organiczna elektronika i elektro-akustyka. Jak pisałem w recenzji: „Parayellowgram” sprawdza się nie tylko jako ambientowe tło do wspomnianej kontemplacji (lub po prostu do pracy), ale daje również mnóstwo satysfakcji przy dokładnym poznaniu – to cztery utwory o niezwykle skomplikowanej strukturze aranżacyjnej, jednocześnie zaskakująco lekkie i łatwe do przyswojenia. Rzecz mało znana, zasługująca jednak na wyróżnienie.

Playlista AD 2023

Posłuchajcie piosenek z powyższych płyt oraz pozostałych, które moim zdaniem warto wyróżnić podsumowując AD 2023.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy