Całkiem niezły był to rok. Subiektywna osiemnastka.
Voice Actor – Fake Sleep, Stroom
Eksperyment z pogranicza spoken word/ambient. Niepokojący, klimatyczny, miejscami niespodziewanie wyciszający. Gdzieniegdzie pojawiają się koślawe, niewymuszone beaty. Album wydany dla legendarnej, belgijskiej wytwórni Stroom. Muzyka do jazdy po mieście na gapę i obserwowania turystów.
Eddington Again – Naomi9, !K7 Music
Niegdyś prężnie działająca wytwórnia na szlaku: Berlin – Nowy Jork, teraz potężna sieć dystrybucji postanowiła powrócić do lat świetności sprzed dwóch dekad, kiedy to prym wiedli Spacek i Vikter Duplaix. Bawiąc się od niechcenia w kategoryzowanie, strzelałbym, że jest to post-neo-soul, który powinien spodobać się dzisiejszej młodzieży.
System Olympia – New Erotica, Okay Nature Records
Dosyć obciachowa okładka (która wygląda jakby osoba odpowiedzialna za szatę graficzną opakowania pralin Pasjonata chciała podbić rynek tandetnej erotyki) skrywa w swym wnętrzu całkiem nośny zestaw nut spod znaku rotten italo – czyli materiał na granie didżejskie, do którego przyzwyczaili nas miedzy innymi: nieodżałowany Silent Servant i Jeffrey Sfire.
Sampology, Charlie Hill – Galaxy, Middle Name Records
Żywa, organiczna muzyka, która udaje elektronikę. Płyt takich, jak ta zapewne w historii eksperymentów muzycznych było sporo, jednak, w tym przypadku, mamy do czynienia ze zgraną, instrumentalną ekwilibrystyką i dogłębną znajomością rzemiosła. Przyznać się muszę, że odrobinę oszukałem z tym, że jest to krążek długogrający. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone na poczet zawartości dźwiękowej wspomnianej epki.
CASISDEAD – Famous Last Words, XL Recordings
Owiany tajemnicą londyński producent i MC, z charakterystycznym, typowym dla stolicy Anglii flow postanowił zebrać dekadę swojego muzycznego dorobku i wydać ją za pomocą prężnie działającej wytwórni XL Recordings. Mieszanka grime’owych patentów z ciągotami w stronę synth-popu z niepodrabialnym, lokalnym flow artysty zapada w pamięć na długo.
A Man Called Adam – The Girl with a Hole in Her Heart, Other Records Ltd.
Jeśli chodzi AMCA to jestem bezkrytycznym fanem ich wydawnictw. Wystarczy przesłuchać ich wczesny katalog żeby zrozumieć, jak spory wpływ mieli na brzmienie „tarasowego” house’u zgrabnie podchwyconego przez Matthew Herberta. Tym razem – kompozycje oparte są o mniej balearyczne i przyjazne słuchaczowi dźwięki – słychać, że duet jest mocno otrzaskany we współczesnych brzmieniach.
Philip Otterbach – Correct Me If I Am Incorrectly You, Offen Music
Berliński artysta tym razem w dronowo-ambientowej odsłonie. Płyta unosi słuchacza w, niemalże, sakralnej zawiesinie dźwięków trudnych do uchwycenia. Polecam inne wydawnictwa tego szalenie płodnego artysty, który w kwestii generowanych przez siebie nut nie powiedział jeszcze światu ostatniego słowa.
Tamten – End of That World, LUCYNA
Post-apokaliptyczna wycieczka po wielu stylach muzycznych. Mariaż złowieszczej technologii i nowej fali. Zachęcam do wzięcia udziału w wydarzeniach, na których Matt gra jako didżej – świetnie udaje mu się połączyć brzmienia spod znaku contemporary adult z mroczną, nieoczywistą elektroniką.
Recenzja Autorska »Armand Hammer, Billy Woods – We Buy Diabetic Test Strips, Fat Possum Records
Wspólny projekt artysty znanego jako Elucid i szeroko opisywanego na łamach Nowej Muzyki przez Jarka Szczęsnego Billy’ego Woodsa. Mokry sen fanów psychodelicznej odmiany boom-bapu. Wśród bogatej palety producentów między innymi: JPEGMAFIA i El-Producto. Mistrzowie zadymionej nawijki.
John Glacier, Surf Gang – JGSG, Surf Gang Records
W idealnym świecie, do reinterpretacji kawałków z „Maxinquaye Reincarnated” Tricky zaprosiłby londyńską raperkę John Glacier, której leniwa, melodeklamacja tak mocno pasuje do materiału z płyty. Tak dobrze jednak nie ma i artystka posiliła się podkładami dostarczonymi przez nowojorski kolektyw Surf Gang. Ten mini-album trwa zaledwie 13 minut, ale posiada w sobie nadprogramowy bagaż emocji muzycznych. Wypada wspomnieć, że John Glacier udzielała gościnnie swojego głosu na nagraniach Lutto Lento. Ponoć reszta kawałków oczekuje na wydanie.
Viken Arman – Alone Together, Denature Records
Francuski producent mieszkający w Berlinie serwuje nam koktajl z jazzującego house’u zespolonego z głębokimi groovami i hiphopową produkcją samplingową. Akufen spotyka wczesny katalog SNOOZE. Artystę można będzie zobaczyć 23. Marca w szczecińskiej Filharmonii w ramach wydarzeń spod znaku SOUDNLAB.
Lord of the Isles, Ellen Renton – My Noise is Nothing, Whities
Jedna z płyt roku według holenderskiej dystrybucji (i sklepu zarazem) Rush Hour. Rozwodnione w kroplach deszczu szkockie krajobrazy udekorowane głosem rodzimej poetki. Płyta do której wielokrotnie wracałem i wracać zamierzam. Niezmierzone, odległe piękno.
Recenzja Autorska »Kyoko Takenaka, Tomoki Sanders – Planet Q, Pure Person Press
Z pewnością dopuszczę się sporego nadużycia i nadinterpretacji nazywając ten zgrabny, japoński duet odpowiedzią na twórczość Flying Lotusa. Gdzieniegdzie, na albumie pojawiają się echa twórczości J-Dilla, skąd indziej wyłazi przetworzony cyfrowo Santana.
Mosley Jr – Lonestar Retreat, Moodfamily
Ambitna podróż po wszelakich odnogach jazzujacego house’u spod znaku Recloose, albo Sevena Davisa Juniora. Belgijskiemu duetowi udało się uniknąć, prawie, każdej pułapki zastawionej przez wykorzystane elementy stylistyczne i garść odniesień do innych artystów. Kreatywnie i bez napinki.
Verlake – Słońca Brak, Jungle Gym Records
Za rekomendację albumy (pierwotnie) wydanego w wersji kasetowej powinna posłużyć dykteryjka, że sam DNTEL w swojej audycji o umierających piosenkach prezentował nagranie z tego wydawnictwa. Kosmicznie rozmyta dubowa produkcja i nuta nostalgii, z którą zapewne identyfikuje się pan Tamborello.
Nondi_ – Flood City Tracks, Planet Mu
Artystce wychowanej w opuszczonym, fabrycznym miasteczku w Pensylwanii udało się dokonać rzeczy niebywałej – zespoliła paletę dźwiękową techno z Detroit z footworkiem. Niekwestionowaną siłą takowej hybrydy jest fakt, że, miejscami, utwory rozpadają się na uszach i oczach słuchaczy. Poza tym, jak zawarte jest w notce od wydawcy – jej tracki to fantasmagorie na temat zasłyszanych gatunków w dobie oprogramowania do ściągania muzyki typu peer-to peer. Jest to jedyny album, który w ubiegłym roku kalendarzowym, dosłownie, „przewietrzył” moją percepcję poszczególnych gatunków muzycznych.
Avalon Emerson – & the Charm, Another Dove/One House
Mocno popowy i rozpuszczający uczucia krążek Australijki mieszkającej w Berlinie. Niby nic ponadprzeciętnego, ale mieszanka: jej kojącego głosu, ciepłych melodii i produkcji Bulliona układa się w bardzo spójną całość. Gratka dla fanów Cocteau Twins, Slowdive i Suzzane Vegi.
Pejzaż – List II, The Very Polish Cut Outs
Ubiegły rok, bez dwóch zdań, należał do Bartka Kruczyńskiego. Album długogrający wydany pod pseudonimem Earth Trax na początku roku, a potem dwa wydawnictwa w ramach projektu „List”. Dwójka trafiła do mnie bardziej, niż część pierwsza ze względu na większą zawartość dubowych smaczków produkcyjnych z triphopowym zacięciem. Polecam recenzje redakcyjnego kolegi – Bartka Woynicza, który na czynniki pierwsze rozkłada obydwa wydawnictwa Pejzaża.
Recenzja Bartka Woynicza »