Wpisz i kliknij enter

Nadine Shah – Filthy Underneath

Radosna rozpacz.

Ależ miło patrzeć, a konkretniej słuchać, jak ta artystka zmieniła się. Odkąd usłyszałem jej znakomity album „Holiday Destination” w 2017 roku, to uważnie śledziłem jej poczynania. Od tamtego wydawnictwa nie było tych okazji zbyt wiele, a jak już się zdarzyła, to efekt nie był przekonujący („Kitchen Sink” z 2020 r.). W roku obecnym sytuacja zmieniła się. No dobra, dość tego. Krążę i krążę wokół tematu, a tymczasem chciałbym posłużyć się zdartym frazesem o dojrzałości artystycznej Nadine Shah, która cztery lata po ostatniej płycie wydała właśnie „Filthy Underneath”.

Aż się prosi o łatwiznę w stylu: owe cztery lata artystka wykorzystała, żeby dojrzeć, podrasować liryczne i muzyczne oblicze. Problem w tym, że istotnie najnowszy zestaw jedenastu piosenek ma – wybaczcie – dojrzały charakter. Rozszerzając: wraz z dojrzałością przyszła też pewność siebie i panowanie nad treścią i muzyką. Do tego stopnia, że ciarki występują gęsto. Shah miejscami wywołuje efekt radosnej rozpaczy, która rozpala w sercach ogień szaleństwa. To dotyczy tylko słuchaczy, bo ona na to sobie nie pozwala. Jest bardzo opanowana.

„Sad Lads Anonymous” dobrze posłuży za przykład. Na początku zwrócę uwagę na głębię głosu. Bardziej mówi, niż śpiewa, mocniejsza perkusja podbija ten wspaniały głos. Panowanie perfekcyjne, ta beznamiętna deklamacja (kłania się Florence Shaw z Dry Cleaning). W takim utworze potrzeba pierwszego wersu, który mocno otworzy opowieść. I taki jest właśnie tu: „This was a dumb idea / Even for you”, padający po pięćdziesięciu sekundach muzyki. Takie gawędziarstwo doprawione autoironią, ale posiadające też wymaganą ciężkość tematu sprawdza się tylko u najlepszych. I Nadine Shah właśnie do tego grona dołączyła.

Producentem płyty jest Ben Hiller, który robił płyty dla Depeche Mode, ale także „Think Tank” Blur, więc zna się na rzeczy. Shah pomagał przy poprzedniej płycie, gdzie występował w roli współautora utworów. Tutaj jest podobnie. Choć chwytliwy „Even Light” jest akurat jej, jak również stopniowo zyskujący finezyjność „Topless Mother” z refrenem, który zapewne sprowadzi uśmiech na twarz wielu: „Sinatra, Viagra, iguana / Sharia, Diana, samosa / Varuca, Tequila, banana / Alaska, Medusa, gorilla”. Na miejscu Damona Albarna szykowałbym dla niej miejsce na następnej płycie Gorillaz.

Warto skupić swoją uwagę na utworach trzy i cztery, które pokazują jak niezwykłą zmiennością Shah kieruje. „Food For Fuel” ucieka w motywy dalekie od Europy, z kolei „You Drive, I Shoot” zabiera nas blisko stylistyki Talking Heads. Dokładam jeszcze następny „Keeping Score” witający nas elektronicznym brzęczeniem. Wraz z zespołem śmiało łapią za stroboskop i wkraczają w rewiry disco („Greatest Dancer”), by nie tak długą chwilę potem emanować powściągliwością przy „bad seedowskim” akompaniamencie z użyciem pogłosu perkusji. Nad wszystkim dominuje jej niezwykły głos opowiadający historię tych, którym udało się pozostać trzeźwymi. Jeden nawet napisał piosenkę dla Elvisa, ale Elvis nigdy jej nie słyszał.

Przy takiej wenie można pójść na całość i zaprezentować balladę sowicie obsypaną brokatem. Rozwijający się stopniowo „Hyperrealism” jest ryzykownym posunięciem, ale może jak się chce opowiedzieć o życiu jako nieprzewidywalnym bycie, to jest jedyne wyjście. Choć uważna słuchaczka mogłaby się ze mną polemizować odnośnie stylistycznego ryzyka, wszakże wcześniej dało się słyszeć „See My Girl” – syntezatorową błyskotkę jakby z lat 80., w której jest góra emocji, ale nie ma sentymentalizmu. Jak zresztą na całej płycie. Gdybym stawiał oceny płytom, to dałbym mocną 9. Na pewno dopisuję ją do listy najlepszych w roku 2024.

EMI | 2024


Bandcamp: https://filthyunderneath.bandcamp.com/album/filthy-underneath-explicit
FB: https://www.facebook.com/Nadineshah
FB EMI: https://www.facebook.com/EMIRecordsUK


 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy