Wpisz i kliknij enter

Zima Stulecia – Minus 30°C

Śnieżką w czoło!

Od czego by tu zacząć? Może od zadania pytania: co wam mówi enigmatyczna fraza Zima Stulecia? Podpowiem, że należy wystawić się na mróz oraz natrzeć się PRL-owskim i zarazem komunistycznym śniegiem nie tylko tym z przełomu 1978 i 1979 roku, a nawet bardziej chodzi o zimową aurę roku 1987. Bo właśnie do tej zimy z lat 80. nawiązuje najbardziej nowy projekt pianisty, kompozytora, rapera Marka „Latarnika” Pędziwiatra i perkusisty Marcina „Cancer G” Raka. Obu doskonale znamy z EABS i Błota. Data 1987 nie jest tu wcale przypadkowa jeszcze z innego powodu, ponieważ w tym roku przyszli na świat obaj muzycy. Pędziwiatr nadciągnął od strony Morza Bałtyckiego – Świnoujścia, a Rak – z południowo-wschodniej Żywiecczyzny, Rycerki Dolnej. Ich drogi skrzyżowały się po raz pierwszy w 2006 roku na warsztatach jazzowych w Pułtusku. I w tamtym momencie nikt z nich nie sądził, że za kilka lat stworzą dwa niezwykle ważne zespoły na polskiej, europejskiej scenie jazzowej.

Zima Stulecia
Zima Stulecia, fot. Z. Gąsiorowska

Zimowe odnośniki to nie jedyne tropy prowadzące do powstania Zimy Stulecia, ponieważ to przedsięwzięcie zostało ulepione jeszcze z wielu innych „składników” (czyt. wspomnień) związanych z aurą lat 90. panującą w Polsce. To czas, w którym dorastali Latarnik i Cancer G. Dla mnie również te lata są żywą historią, wielokrotnie zaplątaną w pirackie kasety magnetofonowe i VHS z filmami. W tekście dołączonym do albumu Zimy Stulecia„Minus 30°C” padają takie tytuły jak „Predator”, „Terminator”, „Robocop”, a także debiutujący w TVP serial „Miasteczko Twin Peaks” czy ekranowe bijatyki Van Damme’a w „Krwawym Sporcie”. No i oczywiście kwaśno-ejtisowy posmak soundtracków z tych filmów, który przeniknął na dobre do krwiobiegu Pędziwiatra i Raka. Z annałów pamięci wyciągnięty został również klimat bazarów, żelek Haribo itd. To wszystko jak w soczewce skupia w sobie Zima Stulecia.

Nagrania zostały zarejestrowane zimą 2021 roku we Wrocławiu w studiu Izabeli Skrybant-Dziewiątkowskiej. Mija kilka miesięcy, mamy 24 kwietnia 2022 roku i w gdańskim Klubie Żak podczas 12. Dni Muzyki Nowej można było usłyszeć na długo przed płytową premierą muzykę Zimy Stulecia. Miałem tą przyjemność bycia kuratorem tego wydarzenia w Gdańsku. I po niecałym roku dostajemy obiecany wówczas album „Minus 30°C”.

Senno-oniryczne wejście z samplami z kronik filmowych (mowa w nich o ataku zimy z 29 na 30 grudnia 1978 roku) zwiastują, że „Nadeszła zima” i szybka na nią reakcja, czyli „Odśnieżanie” przy mocy syntezatorów i żwawego przekopywania perkusją hałd dźwiękowych. Klawisze Latarnika mkną do lat 80. i nasiąkają z jednej strony nastrojem chociażby „Future Shock” Herbie’ego Hancocka, a z drugiej – słychać echa Andrzeja Korzyńskiego czy Władysława Komendarka.

Miło jest też wpaść pod taką „Lawinę” jaką sprowokowali Pędziwiatr i Rak. To nurkowanie w sinusoidalnej kwaśnej house’owej poświacie z Kraftwerkowym astralnym napędem. Każdy z fragmentów ożywia we mnie emocje z tego znakomitego koncertu Zimy Stulecia w ramach Dni Muzyki Nowej, co tylko potwierdzają kompozycje „Minus 10°C” i „Minus 30°C”. Wysunięte na front klawisze Latarnika i niemal industrialnie brzmiąca sekcja Cancer G bardzo dobrze oddają chłód, zmarzlinę, niepewność, oszroniony świat. I namacalnie da się tu rozkodować filmową fascynację m.in. ścieżką dźwiękową z „Terminatora 2: Dzień sądu” Brada Fiedela.

Smoliście ciągnący się hip-hopowy beat perkusji Cancer G powolnie meandruje w utworze „Ostatnia taka zima”, a z kolei klawisze Latarnika to mieszanka Ethio-jazzu czy afroamerykańskiej kultury. Nie trudno wbić w zaspę skojarzeń tablicę z napisem pt. Gil Scott-Heron, Makaya McCraven, Ben LaMar Gay. Wiosenny podmuch w „Roztopach” ma coś z rytmicznego rozedrgania Thundercata. Ale zima nie odpuszcza i musi być „Zamieć”. W tym przypadku podszyta podmuchem techno, ześlizgującego się po fali syntezatorowych melodii przypominających filmowe kolaże. „Zamrożenie” to dość pogodnie brzmiąca mikstura, w której mimo wszystko nie zabrakło domieszki mroczniejszej sceny tanecznej. Żwawe tępo trzyma się też nagrania „Śmierć przez ochłodzenie”. Oba fragmenty są jak antidotum na totalne skostnienie i zastygnięcie w zamarznięciu.

Zima Stulecia oddziela się poniekąd od tego, co Latarnik i Cancer G robią razem w EABS i Błocie. No może zawartość „Minus 30°C” łatwiej jest zestawić z „Kwasami i zasadami”, „Discipline of Sun Ra” niż albumem EABS „Slavic Spirits”. Ostatecznie trudno jest złapać Zimę Stulecia w stylistyczne sidła. Duża płynność tej substancji dźwiękowej powoduje, że „Minus 30°C” można opisać jako projektor rzucający falę wspomnień, maszyna krusząca zmrożone (zahibernowane?) emocje sprzed wielu lat towarzyszące muzykom podczas nasiąkania popkulturą lat 90. Dla wielu osób określenie Zima Stulecia jest komunistyczną fatamorganą – zaś dla Marka „Latarnika” Pędziwiatra i Marcina „Cancer G” Raka to trampolina do rozbudzenia młodzieńczych fascynacji, ale już ubranych w pełnoprawne i dojrzałe konstrukcje pod wpływem wielu zebranych doświadczeń muzycznych. Tymczasem unosi się na mrozie nurtujące pytanie: czy ciąg dalszy nastąpi?

Astigmatic Records | luty 2023


Strona FB Zima Stulecia: www.facebook.com/ZimaStulecia87

Strona Astigmatic Records: www.astigmaticrecords.com

FB: www.facebook.com/astigmaticrecords


 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy